Drastycznie lub krytycznym okiem
Drastycznie lub krytycznym okiem.
Nie wiedziałem na jaki tytuł się zdecydować. Więc pozostawię do wyboru.
Dlaczego tak? Do tego tematu sprowokował mnie film Woody’ego Allena - „Nieracjonalny mężczyzna”.
Jeżeli ktoś oglądał, treść mniej więcej będzie znał, a dla tych którzy nie mieli okazji – lekko streszczę.
Wykładowca filozofii, mający uznanie, spotykając się od czasu do czasu ze swoją studentką w ramach dyskusji,
napotykają sytuację w kawiarni gdzie będąc niewidocznymi dla nieznanej kobiety,
przysłuchują się jej rozmowie z przyjaciółmi. Sprawa dotyczy niesprawiedliwego wyroku sądu rodzinnego
o przyznaniu opieki nad dzieckiem. Kobieta to prawo traci. Wykładowca postanawia pomóc kobiecie tak,
by o tym się nie dowiedziała. Celem leczącego się na schizofrenię nauczyciela staje się dokonanie zbrodni doskonałej,
czyli zabójstwo Sędziego.
Dalszą treść proponuję poznać osobiście oglądając film.
Ja powrócę do tematu. Zadaję zatem pytanie: Jaką miarą mierzy człowiek, by oceniać jakąś sytuację?
Otóż odpowiedź brzmi tak: Taką miarą decydujemy się oceniać, w jakiej się wychowaliśmy,
w jakiej dorastaliśmy, nasze doświadczenia życiowe dodatkowo zbombardowane bodźcami,
które świat dostarcza regularnie. Nasza miara. Wachlarz pełen skal wartości jakie tylko mogą istnieć.
Czy jest zatem taka miara, która byłaby uniwersalna, jednolita, czysta? Według Emanuela Kanta ("Krytyka czystego umysłu"),
taką może tylko mieć osobnik o czystym umyśle, niezabarwionym. W dobie nowoczesnych technologii
określilibyśmy to słowem „zresetowany”, „przywrócony do ustawień fabrycznych”, zakładający brak wtrąceń,
opierający się na niezwykle krystalicznej bibliotece sformułowań, stwierdzeń, ocen. Czyli coś,
co jest w stanie funkcjonować na bazie najbardziej wyjątkowych założeń. Z doświadczenia życiowego wiemy,
że taka forma nie istnieje. Sama indywidualność w nazwie determinuje taki byt,
że nie będzie się poruszał w tym jedynym zakresie. Osiągając poziom intelektualny
dający możliwość samodzielnego oceniania, skazany jest na obecność innych bytów (bibliotek) lub wirusów
spowodowanych nieodzownym elementem jakim jest prawo ewolucji. W każdym ze zjawisk popełniamy błędy.
Istoty rozumne uczą się je ograniczać, eliminować. W jakim tempie, zakresie, zależy tylko i wyłącznie od danej jednostki,
która tego doświadcza.
A jakby mieć czysty program, już z rozwiązaniami tak by ich nie popełniać.
Idąc tym tropem można by stwierdzić, że przestaniemy się uczyć, zanikłaby zdolność do naprawy, kreowania nowej postawy, osobowości.
Wygląda na to, że skazani jesteśmy na większe lub mniejsze błędy wraz z upływem czasu. Tego nie da się wyprodukować,
napisać aplikacji, bo zawsze będą powstawały nowe czynniki. Tworzy się potem taka baza danych, tak wielka,
że maszyny z trudem to zaczynają analizować. Chociaż, patrząc na super komputery , takie obliczenia, algorytmy, teoretycznie mogłyby policzyć.
Jednak w naturze, sieci neuronowe są nie do zastąpienia i będą długo niesiągalne sztucznie, przynajmniej w takim stopniu, że same będą mogły się kształtować.
Technologia zawsze będzie tym ograniczeniem. Tkanka może zmutować, materia sztucznie wytworzona - tylko może być zamieniona na nowszą,
co wiąże się ze zmianą układów.
Człowiek zatem zwalczając zło jego własną bronią,
lecz używając świadomie, z premedytacją, zawsze popełni zło. Drobne sprawy można zawsze wybaczyć,
by potem uniknąć zjawisk, które prowokują do złego działania. Ale poważne, drastyczne... Sądzę że zawsze znajdą potępienie.
Działać źle w dobrej wierze - zamieniać zło na inne zło - to śmierć dla ewolucji.
Możlwiość wymierzenia kary zostawić trzebna dla tego, kto to zrobi doskonale.
Niech każdy pomyśli tu o sile z własnej kultury, wiary. Początek kolejnego wieku na globie,
a ludzkość znów musi przerabiać lekcje istnienia.
klem